Na Cmentarz Łyczakowski wybrałam się drugiego dnia mojego pobytu we Lwowie. Jest to miejsce absolutnie wyjątkowe i warte odwiedzenia dla każdego Polaka. Pochowano tam wielu naszych rodaków - artystów, ludzi kultury i nauki. Sam cmentarz położony jest na wzgórzu, co sprawia, że spacer alejkami wśród pięknie osadzonych drzew to prawdziwie nostalgiczne przeżycie.
Cmentarz Łyczakowski to najstarsza zabytkowa nekropolia Lwowa i jedna z najstarszych w Europie. Został założony w 1786 roku. Najbardziej wiekowe z nagrobków sięgają roku 1787. Wcześniej, w XVI wieku, na jego miejscu znajdował się cmentarz dla osób zmarłych na dżumę, ale został zniszczony, gdy Lwów znalazł się pod zaborem austriackim. Po wielu latach władze miasta postanowiły odbudować zdewastowane mogiły ustanawiając cmentarz na Łyczakowie jednym z czterech miejsc pochówku dla mieszkańców miasta.
Cmentarz znajduje się w zacisznej okolicy, z dala od wielkomiejskiego zgiełku. Z centrum miasta dotrzecie tam linią tramwajową, która zatrzymuje się tuż pod jego głównym wejściem. Obecnie ma status muzeum i nowe pochówki mogą się odbywać wyłącznie za pozwoleniem dyrekcji.
Większość turystów po przekroczeniu głównej bramy kieruje się centralną aleją prowadzącą wprost na Cmentarz Orląt Lwowskich. My postąpiliśmy nieco inaczej i skręciliśmy w lewo zanurzając się w boczne alejki cmentarza, zostawiając sobie Orlęta na koniec. To właśnie tam znajdują się najstarsze mogiły sięgające XIX wieku. Jak na muzeum przystało, cmentarz pełen jest prawdziwych dzieł sztuki. Przepiękne nagrobki, urocze kapliczki, masywne grobowce, finezyjne rzeźby przedstawiające zastygłe w ruchu postacie, zachwycające pomniki i wielkie obeliski cieszą nasze oczy i z każdym kolejnym krokiem odkrywamy co raz to bardziej malownicze zakątki. A wszystko w otoczeniu zieleni i specjalnie zaprojektowanego drzewostanu.
Jakkolwiek dziwnie to zabrzmi, ale uwielbiam spacerować po starych cmentarzach. Stanowi to dla mnie odskocznię od codziennego, miejskiego gwaru. Nikt tu nie krzyczy, nie biega, nigdzie się nie spieszy. W otoczeniu ciszy i spokoju można pokontemplować, pomarzyć, odpocząć. Wiele z pomników to prawdziwe dzieła sztuki, wokół których mogę spacerować godzinami. Kto by pomyślał, że tak miło można spędzić czas w "mieście umarłych".
Cmentarz Łyczakowski to również mogiła dla kwiatu polskiej kultury i nauki. Wśród najznakomitszych polskich artystów i uczonych pochowanych na cmentarzu we Lwowie możemy wymienić miedzy innymi Marię Konopnicką, Gabrielę Zapolską, Stefana Banacha, Władysława Bełzę - autora wiersza pt. "Katechizm polskiego dziecka" rozpoczynającego się od słów, które zna każdy z nas: "Kto Ty jesteś? - Polak mały. - Jaki znak Twój? - Orzeł biały" oraz wielu, wielu innych. Gdzie spojrzeć tam cyrylica przeplata się z polskim alfabetem. Czujemy się jak u siebie.
Spacerując w zadumie wśród finezyjnych nagrobków docieramy do miejsca, które, dla nas Polaków, jest wyjątkowe. Przed nami rozpościera się Cmentarz Obrońców Lwowa zwany również Cmentarzem Orląt Lwowskich. To właśnie tam pochowane są ofiary walk stoczonych w latach 1918-1920, których znaczną część stanowiła młodzież polska. Najmłodszym z poległych był Jaś Kukawski mający zaledwie 9 lat. Jednak wielu z nich nie osiągnęła nawet wieku dojrzałości. Mimo to nie zastanawiali się ani chwili chwytając za karabin i ginąc w obronie ukochanego miasta. Cmentarz robi ogromne wrażenie, a spoglądając na las mogił w postaci małych, białych krzyży przepasanych biało czerwoną wstążką oczami wyobraźni widzimy postaci młodych, dzielnych obrońców Lwowa. I nachodzi mnie refleksja. Ileż jest polskości we Lwowie? Przecież tu ginęli nasi przodkowie, nasza krew na naszej ziemi. Emocje biorą górę.
Po włączeniu Lwowa do ZSRR cmentarz był wielokrotnie dewastowany i rozgrabiany. Ostatecznie zniszczony został w 1971 roku. Dokonały tego czołgi armii sowieckiej, które zrównały mogiły z ziemią. Inwazji oparł się jedynie Łuk Chwały, jednak stojące u jego stóp dwa lwy trzymające w łapach tabliczki ze słowami "Zawsze wierny" i "Tobie Polsko" skradziono. Przez wiele lat próbowano ograbić to miejsce z należącej mu chwały. Między innymi urządzono tu warsztat samochodowy oraz wybudowano drogę. Po upadku Związku cmentarz zaczęto odbudowywać, aby w 2005 roku dokonać ponownego uroczystego otwarcia.
Wzniesiona na szczycie wzgórza, nad mogiłami góruje Kaplica Obrońców Lwowa. W środku możecie zastać opiekuna cmentarza, który z chęcią opowie Wam historię nekropolii. Stamtąd rozciąga się również wspaniały widok na znajdujący się poniżej cmentarz.
"O mamo, otrzyj oczy, z uśmiechem do mnie mów
Ta krew, co z piersi broczy, ta krew- to za nasz Lwów.
Ja biłem się tak samo, jak starsi - mamo, chwal!
Tylko mi ciebie, mamo, tylko mi Polski żal!..."
Po włączeniu Lwowa do ZSRR cmentarz był wielokrotnie dewastowany i rozgrabiany. Ostatecznie zniszczony został w 1971 roku. Dokonały tego czołgi armii sowieckiej, które zrównały mogiły z ziemią. Inwazji oparł się jedynie Łuk Chwały, jednak stojące u jego stóp dwa lwy trzymające w łapach tabliczki ze słowami "Zawsze wierny" i "Tobie Polsko" skradziono. Przez wiele lat próbowano ograbić to miejsce z należącej mu chwały. Między innymi urządzono tu warsztat samochodowy oraz wybudowano drogę. Po upadku Związku cmentarz zaczęto odbudowywać, aby w 2005 roku dokonać ponownego uroczystego otwarcia.
Wzniesiona na szczycie wzgórza, nad mogiłami góruje Kaplica Obrońców Lwowa. W środku możecie zastać opiekuna cmentarza, który z chęcią opowie Wam historię nekropolii. Stamtąd rozciąga się również wspaniały widok na znajdujący się poniżej cmentarz.
U stóp schodów biegnących do kaplicy znajdują się katakumby stanowiące miejsce pochówku dla osób poległych w pierwszych dniach walk o miasto. Osiem krypt kryje 72 ekshumowanych partyzantów wybranych przez specjalną komisję.
Na środku cmentarza, tuż przed Pomnikiem Chwały znajduje się Mogiła Pięciu Nieznanych z Persenkówki. Kryje ona ciała pięciu bezimiennych żołnierzy walczących w obronie miasta.
Z cmentarzem Orląt wiąże się również historia mogiły nieznanego żołnierza, albowiem to właśnie stamtąd zabrano zwłoki pewnego niezidentyfikowanego obrońcy i zabrano do Warszawy. Tam, pośród kilkunastu innych wydobytych z miejsc najważniejszych pobojowisk, spoczął pod arkadami gmachu Sztabu Głównego Wojska Polskiego, gdzie obecnie znajduje się Grób Nieznanego Żołnierza. Jego mogiła, w odróżnieniu od pozostałych, jest w kolorze czarnym.
Kierując swe kroku ku wyjściu mijamy jeszcze nagrobki ukraińskich żołnierzy oraz chyba najsmutniejsze i najbardziej przygnębiające w obecnych czasach mogiły - poległych w trakcie obecnej wojny z Rosją. Miejsce poruszy niejedno, nawet najtwardsze serce. Udekorowane kwiatami, narodowymi barwami, flagami świeże groby, na których ze zdjęć uśmiechają się dwudziesto-, trzydziestoletni młodzieńcy. I tylko cicho łkająca gdzieniegdzie matka ze zdjęciem syna w dłoni "zakłóca" panującą tam ciszę. To namacalny dowód tego, że na Ukrainie toczy się regularna wojna. Giną młodzi, niewinni ludzie, osieracając swoje rodziny. Wielu z nich nie zdążyło nawet ich założyć. A wszystko w imię czego...?!
Podsumowując, Lwów jest dla mnie miejscem wyjątkowym. Co prawda nie posiadam tu żadnej rodziny, moi dziadkowie urodzili się w Polsce, ale od lat dziecięcych za sprawą uczęszczania do szkoły podstawowej im. Orląt Lwowskich ten temat jest mi bardzo bliski. Wracając myślami dwadzieścia lat wstecz, przypominam sobie szkolne apele, na których zawsze recytowane były wiersze o młodych obrońcach miasta. Szczególnie jeden utkwił w mej pamięci. Posłuchajcie...
Ballada o Jurku Bitschanie
"Mamo najdroższa, bądź zdrowa.
Do braci idę w bój!
Twoje uczyły mnie słowa,
Nauczył przykład twój.
Pisząc to Jurek drżał cały.
Już w mieście walczy wróg,
Huczą armaty, grzmią strzały,
Lecz Jurek nie zna trwóg!
Wymknął się z domu, mknął śmiało,
Gdzie bratni szereg stał,
Chwycił karabin w dłoń małą,
Wymierzył celny strzał.
Toczy się walka zacięta,
Obfity śmierci plon.
Biją się polskie Orlęta
Ze wszystkich Lwowa stron.
Bije się Jurek w szeregu,
Cmentarnych broni wzgórz,
Krew się czerwieni na śniegu
Ach! Cóż tam krew! Ach! Cóż!
Jurek za chwilę upada,
Lecz wnet podnosić się,
Pędzi gdzie wrogów gromada,
Do swoich znów się rwie.
Rwie się, lecz pada na nowo...
"Ach mamo nie płacz! Nie!...
Niebios Przeczysta Królowo!
Ty dalej prowadź mnie!"
Żywi walczyli do rana,
Do złotych słońca zórz.
Ale bez Jurka Bitschana,
Bo Jurek nie żył już.
Mam nadzieję, że choć trochę zainteresowałam Was tematem i te kilka minut spędzonych na czytaniu posta nie okaże się czasem straconym :) Jakie są Wasze odczucia z wizyt w "mieście umarłych"? Przygnębiają Was, czy może relaksują i podnoszą na duchu?
Stwierdzenie, że lubisz spacerować po cmentarzach nie brzmi dziwnie, brzmi normalnie. Przynajmniej dla mnie bo mam podobnie. Te najstarsze mają w sobie najwięcej klimatu i z wielką przyjemnością się po takich spaceruje. I to prawda, że pozwalają się oderwać od rzeczywistości, przekroczenie bramy cmentarza to wkroczenie w inny świat. Zawsze mnie takie spacery spokojem napawają. W moim podróżowaniu jeśli jest okazja to zawsze wejdę na cmentarz, byłam już na hiszpańskim, francuskim, litewskim i angielskim - ten ostatni zdecydowanie najbardziej klimatyczny. Pozdrawiam serdecznie.
OdpowiedzUsuńJak miło usłyszeć, że jestem normalna i że ktoś inny podziela moją słabość do cmentarzy ☺ Każda taka wizyta niesie ze sobą nowe doświadczenia. Nawet spacerując wiele razy po tych samych alejkach i tak można odkryć coś nowego. Pozdrawiam!
UsuńSzkoda, że nie wpadłaś na 1 listopada. O zmierzchu, kiedy cały cmentarz rozświetlają setki światełek rozstawionych przez wolontariuszy, zapiera dech w piersiach.
Usuńrównież uważam, że spacerowanie po starych cmentarzach z przyjemnością jest czymś normalnym, bo sama też lubię takie spokojne, nostalgiczne miejsca, które przywołują w pewien sposób minione czasy. w podróży trzeba czasem mieć chwilę na refleksję a takie miejsca idealnie nadają się do tego.
OdpowiedzUsuńsam Cmentarz Łyczakowski przepiękny, mam nadzieję, że kiedyś i mnie w końcu uda się tam dotrzeć.
W takim razie trzymam kciuki aby się udało.
UsuńW takim razie trzymam kciuki aby się udało.
Usuńprzez 20 lat mieszkałam jakieś 100 kilometrów w linii prostej od Lwowa, ale jakoś zawsze wybierałam inne kierunki myśląc, że na Ukrainę mam jeszcze czas. a w końcu los rzucił mnie do Trójmiasta i nagle wycieczka w tamte rejony urosła do rangi sporej wyprawy :)
UsuńMiałam okazję pojechać do Lwowa, będąc w sanatorium w Polańczyku.
OdpowiedzUsuńNiestety nie skorzystałam, a patrząc na Twoje zdjęcia i opisy dociera do mnie, że popełniłam błąd.
Pozdrawiam:)
Jeszcze nic straconego! :) Dojazd jest całkiem dobry, no chyba, że mieszkasz w Szczecinie :P A Lwów wart jest odwiedzenia. Miłego popołudnia!
UsuńWydaje mi się, ze jest to miejsce obowiazkowe do zobaczenia gdy jesteśmy we Lwowie.
OdpowiedzUsuń