Orlica zdecydowanie jest szczytem, na którym zupełnie nie czułam się jakbym była w górach. Usytuowany w środku lasu, na uboczu sprawia, że łatwo go ominąć. O tym, że jest się na szczycie świadczą jedynie tabliczka i kamienny monument. Wiedząc, że wejście na Orlicę jest jakieś takie nijakie, dla urozmaicenia dołożyłam jeszcze zwiedzanie rezerwatu "Torfowiska Pod Zieleńcem". No to w drogę...
Orlica - 1084 m n.p.m.
Autko zostawiamy w okolicy Parku Zdrojowego. To najlepsze miejsce na parking, gdyż tam rozpoczyna się i kończy nasz szlak. Jeśli pragniesz skorzystać z podanego niżej planu wyprawy, od razu wal śmiało w tamte okolice. Będąc w parku na pewno zauważysz czerwone kreseczki na drzewach. To oznaczenie szlaku, którym się kierowaliśmy. Początkowo w planach mieliśmy cały czas trzymać się czerwonego szlaku, aż do Kamienia Rübartscha, jednak w pewnym momencie postanowiliśmy sobie skrócić drogę i na wysokości Wapiennego Potoku odbić w prawo. Tam, na skuśki, mieliśmy przez pola i las dotrzeć do zielonego szlaku. Według mapy do naszego skrótu prowadziła nawet droga. W rzeczywistości okazało się, że droga owszem jest, ale rozjeżdżona przez ciężki sprzęt, gdyż akurat niedaleko odbywała się wycinka drzew. W błocie, pocie i pajęczynach (fujjj!) finalnie udało nam się przedrzeć przez las i dotrzeć do zielonego szlaku, który poprowadził nas wprost pod Orlicę. No prawie, bo tuż przed wierzchołkiem należało trochę zejść ze szlaku, ale do celu poprowadzą Cię drogowskazy. Nie będę się rozpisywać o cudowności uczuć związanych z osiągnięciem kolejnego wierzchołka Korony Gór Polski. Niestety, ale faktem jest, że Orlica mocno rozczarowuje. Dodatkowo, znaczny fragment zielonego szlaku prowadzi Autostradą Sudecką. Na szczęście, podczas naszego pobytu, fragment drogi był w remoncie więc nie jeździło za dużo aut.
Orlica (1084 m n.p.m.) stanowi najwyższy szczyt Gór Orlickich, leżących w paśmie Sudetów Środkowych. Wierzchołek zaliczany jest do Korony Gór Polski, choć tak naprawdę, leży kilka metrów za czeską granicą. Według źródeł internetowych niegdyś na Orlicy funkcjonowało schronisko turystyczne oraz stała wieża widokowa. Niestety po II wojnie światowej miejsce podupadło, a następnie zostało spalone. Obecnie pozostały po nich już tylko ruiny. Jeśli wierzyć internetom, to pomysł postawienia tam platformy widokowej podobno wykiełkował na nowo. Na szczycie Orlicy postawiono monument upamiętniający wizytę na wierzchołku prezydenta USA Johna Quincy Adamsa, cesarza Józefa II oraz Fryderyka Chopina.
Po dopisaniu kolejnego szczytu KGP do kolekcji, ruszamy dalej. Przed nami jeszcze jedna atrakcja w postaci rezerwatu przyrody "Torfowiska Pod Zieleńcem". Atrakcja, o której niewielu słyszało. A szkoda, bo widoki naprawdę zacne. I jeśli miałabym być szczera, to o niebo bardziej zacne niż ta cała Orlica. Ale po kolei...
Z wierzchołka schodzimy tą samą drogą i zielonym szlakiem docieramy do schroniska Orlica w Zieleńcu. Tam robimy krótką przerwę na pyyyyyszny żurek dla nas oraz lekki posiłek dla psa i po 15 minutach jesteśmy gotowi do dalszej drogi. Niestety nie mamy czasu na zwiedzanie, gdyż przed nami jeszcze długa droga. Zresztą we wrześniu Zieleniec i tak świeci pustkami. Ze schroniska do wejścia na teren torfowisk mamy już w zasadzie rzut beretem, bo niecałe 2 km. Na nasze nieszczęście pogoda zaczyna się psuć. Niebo zakrywają gęste chmury i zaczyna padać deszcz. Zakładamy przeciwdeszczowe płaszcze i ruszamy w dalszą drogę. W tym miejscu szlak nie jest zbyt dobrze oznaczony, więc pamiętaj, aby po wyjściu ze schroniska kierować się w dół stoku, wzdłuż wyciągów narciarskich, a następnie lekko w prawo. Idąc wzdłuż potoku docieramy do celu i wchodzimy na teren torfowisk.
Z wierzchołka schodzimy tą samą drogą i zielonym szlakiem docieramy do schroniska Orlica w Zieleńcu. Tam robimy krótką przerwę na pyyyyyszny żurek dla nas oraz lekki posiłek dla psa i po 15 minutach jesteśmy gotowi do dalszej drogi. Niestety nie mamy czasu na zwiedzanie, gdyż przed nami jeszcze długa droga. Zresztą we wrześniu Zieleniec i tak świeci pustkami. Ze schroniska do wejścia na teren torfowisk mamy już w zasadzie rzut beretem, bo niecałe 2 km. Na nasze nieszczęście pogoda zaczyna się psuć. Niebo zakrywają gęste chmury i zaczyna padać deszcz. Zakładamy przeciwdeszczowe płaszcze i ruszamy w dalszą drogę. W tym miejscu szlak nie jest zbyt dobrze oznaczony, więc pamiętaj, aby po wyjściu ze schroniska kierować się w dół stoku, wzdłuż wyciągów narciarskich, a następnie lekko w prawo. Idąc wzdłuż potoku docieramy do celu i wchodzimy na teren torfowisk.
Info dla zmotoryzowanych: przed wejściem do rezerwatu znajduje się mały parking, gdzie możesz zostawić swoje autko.
Tundra w Polsce? To możliwe!
Teren rezerwatu to 156 hektarów gatunków roślin, a krajobraz porównywany jest do tego, jaki panował za czasów zlodowacenia Europy. Według niektórych badaczy teren torfowisk stanowi relikt epoki lodowcowej, a jego wiek datowany jest na 7600 lat. Super, co nie?! Co więcej, wśród żyjących na terenie rezerwatu roślin, możemy spotkać owadożerną rosiczkę w jej naturalnym środowisku. Stricte torfowiska tworzą dwa miejsca: "Topielisko" oraz "Czarne Bagno" wokół których wyznaczone są trasy zwiedzania. Miejscami miąższość torfu wynosi ponad 8 metrów, w związku z czym po terenie rezerwatu należy poruszać się jedynie po ściśle wyznaczonych szlakach. Inaczej wieść może o Tobie zaginąć ;)
Wzdłuż rezerwatu poprowadzony został zielony szlak turystyczny łączący Zieleniec z Polanicą Zdrój, natomiast po terenie torfowisk oprowadzają ścieżki edukacyjne. I te kładki! Bajka! Jedynym mankamentem wycieczki był nieustannie padający deszcz.
Po przejściu ścieżki edukacyjnej rezerwatu odbijamy w lewo i niebieskim szlakiem kierujemy się w stronę Duszników. Pogoda nadal "pod psem" (sorry Sonia :*), pada i coraz mocniej wieje. Idąc wśród chyboczących się wierzchołków drzew, czujemy się mocno niekomfortowo, więc nasze tempo z każdym krokiem przyspiesza. Gdy docieramy do schroniska "Pod Muflonem" jesteśmy zmęczeni, nieco zmarznięci i marzymy o powrocie do auta. Nawet nasza psinka wygląda jakby miała już dość i choć dzielnie maszeruje widać, że z wysiłkiem. Zasłużenie robimy przerwę na obiad w schronisku. Szkoda tylko, że całkowicie opuszczonym i pioruńsko zimnym. Rozumiem, że przy braku klientów w ramach oszczędności nie włączają ogrzewania, ale jeść obiad w kurtce to już lekka przesada :/ Tak swoją drogą, to bardzo ładne i mega artystyczne schronisko. W sezonie musi tam być bardzo przytulnie.
Od schroniska do auta mamy już tylko krótki odcinek żółtym szlakiem. Idąc w dół zbocza podziwiamy panoramę Dusznik i po 15 minutach jesteśmy już w Parku Zdrojowym :)
Po powrocie na kwaterę, w nagrodę za dzielne przebycie ponad 30 km (tyle pokazał zegarek z GPS) zamawiamy pizzę z Cudova Bistro. Smakuje wybornie! Psinka smacznie śpi w nogach. Nawet na wieczorny spacer ciężko ją było wygonić. To już ostatni dzień naszych tygodniowych wakacji w Sudetach, ale na pewno jeszcze tu kiedyś wrócimy. W końcu trochę szczytów w ramach zdobycia Korony Gór Polski nam jeszcze zostało.
See you, na szlaku!
Piękne zdjęcia. Szkoda, że z Orlicy nie ma żadnych widoków. Za to Torfowiska wynagrodziły rozczarowanie.
OdpowiedzUsuńDla mnie schronisko jest synonimem schronienia i ciepła, więc takie zimne schronisko to nie schronisko :D Gdyby na zewnątrz było cieplutko, pewnie nie miałoby to znaczenia, ale skoro szliście w deszczu, a potem zatrzymujecie się w nieogrzewanym schronisku - smutno.
To prawda. Schronisko bardzo mnie rozczarowało. Tym bardziej, że czytałam dużo pozytywnych opinii o tym miejscu. No cóż, szkoda. Dobrze, że chociaż jedzenie było smaczne :) Gdyby było inaczej, utraciłabym resztki nadziei :)
UsuńWspaniałe widoki
OdpowiedzUsuńPodoba mi się tam
OdpowiedzUsuńCiekawe informacje
OdpowiedzUsuńNiesamowicie to wygląda
OdpowiedzUsuńWspaniałe widoki
OdpowiedzUsuńTo miejsce bardzo ciekawie wygląda.
OdpowiedzUsuńpięknie
OdpowiedzUsuńPodoba mi się tam
OdpowiedzUsuń