Kolejny dzień wędrówki zapowiadał się niezwykle mrocznie i tajemniczo, albowiem czekała nas przeprawa przez osławione Rannoch Moor. Mokradła, trzęsawiska i wrzosowiska będą nam towarzyszyć przez większość dzisiejszej trasy. Chociaż pogoda od wczoraj nie rozpieszcza, to jednak padający deszcz i nisko osadzone chmury nadają wędrówce magii i tajemniczości. Trzeba przyznać, że krajobrazy tego dnia były naprawdę mega!
✓ Ilość kilometrów: 30
✓ Liczba podejść: 654 m
✓ Liczba zejść: 523 m
✓ Czas: 7h (bez odpoczynku)
Dzień zaczynamy na kempingu By The Way w miejscowości Tyndrum, gdzie zakończyliśmy poprzedni etap wędrówki (klik). Przed nami do przejścia aż 30 kilometrów. Jest chłodno, w powietrzu wisi deszcz - zapowiada się kolejny ciężki i męczący dzień. Szybko zwijamy namiot i po śniadaniu wyruszamy w drogę.
✓ Liczba podejść: 654 m
✓ Liczba zejść: 523 m
✓ Czas: 7h (bez odpoczynku)
Dzień zaczynamy na kempingu By The Way w miejscowości Tyndrum, gdzie zakończyliśmy poprzedni etap wędrówki (klik). Przed nami do przejścia aż 30 kilometrów. Jest chłodno, w powietrzu wisi deszcz - zapowiada się kolejny ciężki i męczący dzień. Szybko zwijamy namiot i po śniadaniu wyruszamy w drogę.
Początkowo trasa wiedzie malowniczo wzdłuż torów kolejowych, przecinając je w kilku miejscach. Po przekroczeniu Bridge of Orchy wchodzimy w las i pniemy się co raz wyżej, aby w końcu wijącą się jak wąż ścieżką wyjść na otwartą przestrzeń przepięknych highlandów. Mniej więcej w połowie drogi napotykamy Inveroran Hotel. To malutki, położony pośrodku niczego (dosłownie!) pensjonat, w którym mamy okazję chwilę odpocząć i zjeść coś ciepłego. Za namową przemiłego właściciela i klientów z baru zamawiamy sandwicha i zupę pomidorową. Są pyszne! W miniaturowym barze jest cudownie przyjazna atmosfera, do tego stopnia, że nie chce nam się wychodzić na zewnątrz. Ale cóż, przed nami jeszcze sporo drogi.
RANNOCH MOOR - TU TRZEBA PRZYJECHAĆ!
Następnie szlak wiedzie osławionymi Rannoch Moor. Ciągnące się po horyzont niebezpieczne mokradła otulone chmurami przenoszą naszą wędrówkę do zupełnie innego świata - świata tajemniczości i magii. Wędrując krętą ścieżką podziwiamy przepiękne szkockie krajobrazy. Faktem jest, że ze szczytów garbatych highlandów rozpościera się przepiękna panorama, jednak brak naturalnej ochrony przed wiatrem sprawia, że komfort wędrówki znacząco się obniża. Nie chcąc, aby zamókł mi aparat, chowam go bezpiecznie do plecaka, a zdjęcia robię obiektywem w telefonie. Jakościowo szału nie ma, ale lepsze to niż nic. W tamtej chwili marzy mi się choć odrobina słońca, ale z drugiej strony deszcz i mgła pozwalają nam podziwiać piękno "prawdziwych" Rannoch Moor - nieco dzikich i zapomnianych. Nie wiem dlaczego, ale od razu do głowy przychodzą mi klimaty zawarte w powieści "Pies Baskervillów" Arthura Conana Doyle'a.
Rannoch Moor to blisko 130 km2 bagnistych wrzosowisk stanowiących jeden z najbardziej dzikich, ale również najpiękniejszych regionów Szkocji. Ciągnące się po horyzont torfowiska występują na kwaśnych glebach szkockich wyżyn, które stanowią prawie 2/3 terenu Szkocji. 14 % tego obszaru można zaliczyć do torfowisk. Z uwagi na specyficzną faunę i florę, teren został objęty Specjalnym Obszarem Ochrony.
W miarę upływu czasu i przebytych kilometrów zaczynamy wchodzić w co
raz wyższe partie gór. Chmury nie mogąc wydostać się z doliny, wiszą pod naszymi stopami, przez co wędrówkę można by określić mianem
"spaceru w chmurach". Dodatkowo wzmaga się wiatr, który przeszywa moje ciało i sprawia, że po raz pierwszy od rozpoczęcia wędrówki (klik) zaczynam marznąć. Gdzieniegdzie na szczytach widać zalegający w dalszym ciągu śnieg. Plusem całej sytuacji jest fakt, że z każdym przebytym kilometrem widoki stają się jeszcze bardziej bajeczne, choć wydawać by się mogło, że już piękniej być nie może. W takich momentach zawsze żałuję, że moje umiejętności fotograficzne, a raczej ich brak, nie pozwalają mi na uwiecznienie tych pięknych krajobrazów na zdjęciach.
NOCLEG W GÓRACH GLENCOE
Późnym popołudniem, zmęczeni, zmarznięci i przemoknięci docieramy do Glencoe Mountain Resort - miejsca dzisiejszego noclegu. To tak naprawdę w pełni wyposażony ośrodek narciarski z infrastrukturą odpowiednią do uprawiania sportów zimowych. Nam do szczęścia potrzebne są tylko prysznice, suszarnia i kuchnia. O ile z suszarnią na ciuchy i ciepłą wodą nie ma tu problemu (prysznic płatny 1 funta za 5 minut), o tyle brakuje niestety pomieszczenia, gdzie można by było przygotować coś do jedzenia. Na zewnątrz w dalszym ciągu pada deszcz, więc kuchenka turystyczna nas nie poratuje. Pozostaje nam jedynie udać się do schroniskowego baru. Docieramy tam w ostatniej chwili, albowiem okazuje się, że jest godzina 19:30 i właśnie zamykają kuchnię. Jednak widząc nasze umęczone miny decydują się przyjąć od nas ostatnie zamówienie. Warto wspomnieć, że fish'n'chips (a jakże!) i burgery mają bardzo dobre. Niestety bar czynny jest jedynie do godziny 20:30 co sprawia, że o godzinie 21 grzecznie siedzimy już w namiotach. Z plusów - to najtańszy nocleg na szlaku, w jakim mieliśmy okazję spać - 5 funtów za cały namiot!
Alternatywą jest nocleg w bardziej komfortowych warunkach w Kings House Hotel, który znajduje się zaledwie 30 minut dalej na szlaku.
Alternatywą jest nocleg w bardziej komfortowych warunkach w Kings House Hotel, który znajduje się zaledwie 30 minut dalej na szlaku.
Jeśli jesteśmy w temacie noclegu, nie sposób nie wspomnieć o bardzo popularnych w Szkocji tzw. hobbicich chatkach. Oficjalna nazwa tej formy zakwaterowania brzmi "glamping" (coś jak camping, ale bardziej glamour). Są to małe, często walcowate, drewniane chatki, w których na wyposażeniu standardowo znajdują się jedynie łóżka (bez pościeli!). Luksusem jest mini lodówka oraz równie mały telewizor. Powiem szczerze, że podczas pobytu w szkockich highlandach spotkałam się z taką formą noclegu po raz pierwszy. A wygląda to właśnie tak:
Na koniec tradycyjnie mapka dzisiejszego odcinka...
Szkocja to jedno z piękniejszych miejsc, w których byłam. A Ty co powiesz na takie widoczki? :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz