Lwów zawsze był dla mnie miastem wyjątkowym. Uczęszczając do Szkoły Podstawowej imienia Orląt Lwowskich pamiętam jak na apelach i uroczystościach szkolnych zawsze śpiewałam piosenki o Lwowie. Wówczas, jako mała dziewczynka z piosenką na ustach, nawet nie sądziłam, że po dwudziestu latach życie skieruje mnie właśnie w tamte rejony.
"Niech inni se jadą gdzie mogą gdzie chcą
do Wiednia Paryża Londynu..."
do Wiednia Paryża Londynu..."
Trochę historii
Lwów, Lwiw, Leopolis, Lemberik - miasto założone około 1250 roku przez księcia Daniela I Halickiego i nazwane na cześć syna Lwa. Przez lata, z uwagi na toczące się w tamtych rejonach walki, miasto przechodziło "z ręki do ręki". Wchodziło między innymi w skład Królestwa Polskiego Królestwa Galicji, Królestwa Węgier. Z biegiem czasu stało się miastem wielu narodowości oraz wyznań. Nie wdając się w historyczne szczegóły wspomnę jedynie, że na mocy traktatu jałtańskiego światowi przywódcy oddali Lwów Związkowi Radzieckiemu, a ludność polska została wysiedlona. Od 1991 roku stanowi część niepodległej Ukrainy, jednak nadal przesiąknięte jest duchem polskości.
Sposobów na dotarcie do Lwowa jest kilka. Możemy się tam dostać samochodem, autobusem, pociągiem, a nawet samolotem (wersja dla zamożniejszych). Bez względu na miejsce startu, każdy znajdzie dogodny dla siebie sposób transportu. Przed wyruszeniem w trasę warto jednak pamiętać, że drogi na Ukrainie nie należą do najlepszych. Są fatalne! Dziurawe jak ser szwajcarski mogą spowodować śmierć lub poważne uszkodzenie samochodowych amortyzatorów. I nie tylko amortyzatorów, albowiem potrafią nawet urwać koło. Do tego należy dołączyć kontrole przeprowadzane przez "fałszywych" milicjantów w celu wyłudzenia opłat za wymyślone przewinienia lub usterki. Jak łatwo się domyślić, ofiarami łapanek są najczęściej obcokrajowcy. A jak wiadomo z Ukraińcami na Ukrainie się nie wygra. Aby uniknąć zbędnego stresu wybrałam podróż autokarem i to właśnie w nim zaczęła się nasza przygoda z Ukrainą. Ale po kolei...
Przeglądając ceny przejazdów autokarowych naszą uwagę przykuła oferta "Lwowskiego Przedsiębiorstwa Transportowego ATP". Autokar wyjeżdżał z Lublina, a cena za bilet w jedną stronę to 45 złotych. Jakimś cudem wyliczyliśmy, że taniej będzie nam dojechać z Warszawy do Lublina samochodem niż korzystać z oferty polskich przewoźników, których cena była dwa razy wyższa. Jak się potem okazało niska cena za bilet była wprost proporcjonalna do jakości świadczonych usług. Jadąc w 30 stopniowym upale, kierowca nawet nie pomyślał o tym, aby włączyć klimatyzację. Zastanawiam się, czy w ogóle takową posiadał. Suma sumarum, będąc jedynymi Polakami na pokładzie, spędziliśmy 7 godzin w dusznym, ciasnym i na dodatek rozlatującym się autokarze. Do tego byliśmy naocznymi świadkami jak kwitnie przemyt na Ukrainie. Ukraińcy w przygranicznych sklepach typu Biedronka zaopatrują się, w ilościach hurtowych, w podstawowe artykuły żywnościowe, higieniczne oraz chemiczne. Podłoga, schowki na bagaż podręczny, wolne miejsca pod siedzeniami a nawet nieczynna toaleta szybko zapełniają się kartonami z kawą, herbatą, płatkami śniadaniowymi, puszkami pasztetów, proszkiem do prania, rolkami papieru toaletowego i tym podobnym artykułami. Dodam, że za taki przemyt kierowca również dostaje swoją pulę. W drodze powrotnej też nie było lepiej. Zgodnie z normami prawnymi na terytorium Polski można wwieźć 40 sztuk papierosów z Ukrainy. Oczywiście ma się to nijak do rzeczywistości. Faktycznie, papierowy upychane są we wszystkie zakamarki plecaków, kurtek, a nawet... bielizny.
Po kilku godzinach jazdy dotarliśmy w końcu do Lwowa. Ale to jeszcze nie był koniec naszej przygody z ATP. Kierowca, o dziwo nadzwyczaj punktualny, zawiózł nas... na inny dworzec niż powinien. Pomimo, że na bilecie wyraźnie było napisane Dworzec Stryjski, ten wysadził nas na Dworcu Głównym. Wyrzucił(!) nasze bagaże i bez zbędnych tłumaczeń odjechał. Zapewne rozładować nielegalny towar. Rozejrzeliśmy się dookoła. To co zobaczyliśmy wprawiło nas w osłupienie. Całe rodziny bezdomnych cyganów wraz z biegającymi dookoła małymi, niejednokrotnie gołymi(!) dziećmi. Do tego wszechogarniający bród i smród. Nasze pierwsze skojarzenie "WTF! Co my tu robimy!?". Na szczęście z opresji wyciągnęli nas znajomi, zabierając z tego miejsca. Takim oto sposobem przywitała nas Ukraina. Na szczęście z każdym kolejnym dniem było już tylko lepiej, a ostatniego żal było odjeżdżać.
"Bo gdzie jeszcze ludziom tak dobrze jak tu?
Tylko we Lwowie!"
Tylko we Lwowie!"
Spacerem po Starym Mieście we Lwowie
Zwiedzanie rozpoczynamy na najpopularniejszym deptaku w mieście Prospekcie Swobody. Kiedyś nosił nazwę Wałów Hetmańskich i został utworzony w wyniku zasklepienia koryta rzeki Pełtew. Stanowi najsłynniejszą promenadę Lwowa. Jego początek wyznacza pomnik Adama Mickiewicza, a koniec Opera Lwowska. Warto wspomnieć, że pomnik naszego narodowego wieszcza jest uznawany za najpiękniejszy ze wszystkich pomników postawionych w Polsce i poza granicami kraju. Na deptaku odbywają się wszelkie parady, demonstracje, wiece oraz uroczystości państwowe. Ku uciesze licznych turystów ustawione są kramy z pamiątkami, a wieczorem lokalni artyści za kilka hrywien umilą Ci spacer. To miejsce, które od rana do wieczora tętni życiem. Jeśli dysponujesz nieco większą ilością czasu, polecam wybrać się do teatru na operę lub balet, gdzie za 150 hrywien (ok. 30 złotych) będziesz mógł obejrzeć takie spektakle jak "Dziadek do orzechów", "Jezioro łabędzie", "Romeo i Julia" oraz wiele innych. W mistrzowskim wykonaniu, rzecz jasna. Link do oficjalnej strony teatru tutaj.Tuż obok znajduje się Bazylika Archikatedralna Wniebowstąpienia Najświętszej Marii Panny, zwana potocznie katedrą łacińską. To jeden z najstarszych kościołów Lwowa i najważniejszy dla Polaków. Właśnie w nim król Jan Kazimierz podczas Potopu Szwedzkiego złożył słynne śluby i oddał naród polski pod opiekę Matki Boskiej Łaskawej, a Stanisław Leszczyński odebrał chrzest. W katedrze znajdują się również relikwie Michała Korybuta Wiśniowieckiego.
Będąc w temacie kościołów nie można zapomnieć o kolejnym wspaniałym obiekcie sakralnym jakim jest katedra ormiańska. Pochodząca z IV wieku budowla niemal od początku była sercem biskupstwa ormiańskiego. Jej wnętrze zdobią ścienne malowidła przedstawiające najważniejsze wydarzenia religii chrześcijańskiej, a także bardzo oryginalne orientalne wzory. Katedra jest miejscem wyjątkowym i jedynym w swoim rodzaju zdecydowanie wartym odwiedzenia.
źródło |
Będąc w tym miejscu warto wspiąć się na wieżę ratuszową, z której rozpościera się fantastyczny widok na panoramę miasta. Niestety, dopiero z tej wysokości, widać jak mocno zaniedbany jest Lwów. Dziurawe dachy, odpadające tynki, ledwo trzymające się balkony grożą katastrofą budowlaną. Pełne odrestaurowanie Starego Miasta wymagać będzie mnóstwa nakładów finansowych, ale uważam, że to opłacalna inwestycja.
Spacerując po Starym Mieście polecam na chwilę zejść z utartego przez przewodniki szlaku i zagłębić się w labiryncie lwowskich uliczek. Zajrzeć w bramę i poznać ukraińską codzienność, pospacerować po wybrukowanych uliczkach, przejechać się marszrutką, wypić kawę w jednej z fantastycznych kawiarni lub zjeść przepyszny galicyjski obiad. Choć przez chwilę spróbować poczuć się jak prawdziwy lwowianin. Możemy również ruszyć na poszukiwanie zatartych już śladów polskości w postaci napisów na murach, tabliczek przy drzwiach. My mieliśmy na zwiedzenie miasta jedynie dwa dni, to zdecydowanie za mało, aby móc się tam troszkę zadomowić.
Punktem, którego nie wolno pominąć będąc we Lwowie jest zdecydowanie Cmentarz Łyczakowski, stanowiący jedną z najstarszych nekropolii w Europie (powstał w 1786 roku). Jest miejscem pochówku wielu znakomitych Polaków - ludzi kultury, polityki i nauki. Dodatkowo, dla naszych rodaków miejscem szczególnym jest wydzielony obszar, na którym znajduje się Cmentarz Orląt Lwowskich - zabitych w latach 1918-1920 młodych obrońców miasta. Więcej o tym wyjątkowym miejscu przeczytacie w kolejnym poście.
Lwów słynie również z targów staroci. W mieście znajdują się dwa bardzo popularne pchle targi. Sprzedawcy oferują antyki, stare zegarki, obrazy, książki (w tym wiele przedwojennych wydań w języku polskim), wyroby rękodzielnicze, oryginalną biżuterię a nawet militaria i monety. Jest to prawdziwa gratka dla kolekcjonerów.
Na takich bazarach można również zauważyć szerzącą się na Ukrainie antypatię do Putina. Albowiem wśród pamiątek i różnego rodzaju gadżetów znajdziemy miedzy innymi wycieraczki do butów lub papier toaletowy z wizerunkiem prezydenta Rosji.
"Możliwe że więcej ładniejszych jest miast
lecz Lwów jest jedyny na świecie"
lecz Lwów jest jedyny na świecie"
Lwów to również miasto kontrastów. Ulice obfitują zarówno w stare, zdezelowane auta jak i piękne, nowoczesne limuzyny. Jedni przymierają głodem, a drudzy pławią się w luksusach. Czy wiecie, że jeszcze do niedawna Lwów miał problem z bieżącą wodą. Płynęła z rur jedynie rano i wieczorem. Powodem tego był bardzo kiepski stan rur oraz niewydajny system wodociągowy. Aż trudno uwierzyć w takie utrudnienia w XXI wieku. A jednak! Kilka lat temu rezerwując nocleg w mieście należało się dopytać, czy woda w hotelu aby na pewno jest magazynowana. Obecnie podobno problem został zażegnany i woda w rurach płynie przez cały dzień.
Czym się poruszać po mieście?
Podróżowanie po ulicach Lwowa to jak wizyta w muzeum motoryzacji. Do dyspozycji mamy marszrutki (małe żółte autobusiki stanowiące najpowszechniejszą formę transportu), autobusy, trolejbusy oraz tramwaje. Niestety tabor nie należy do najnowszych i zapewne pamięta jeszcze czasy Breżniewa. Do tego dochodzą dziurawe ulice, powyginane tory i gwarantuję, że przez chwilę poczujecie się jak na Roller Coasterze. Pamiętacie stare kasowniki na wajchę? Właśnie takie możemy nadal spotkać we Lwowie.
Kolejną dla nas osobliwością może być fakt, że tory tramwajowe prowadzone są tuż przy chodnikach. Wymusza to na kierowcach parkowanie samochodów na środku ulicy. Owe parkingi to zazwyczaj wydzielony pasami fragment drogi pomiędzy jezdniami w przeciwnych kierunkach.
Lwów jest pięknym miastem z olbrzymim potencjałem. Taki polski, ale jednak już dawno utracony. Niestety lata wojennej okupacji wyryły piętno na wizerunku miasta. Dużo zmieniło się przy okazji organizacji Euro 2012 i obecnie Lwów jest na dobrej drodze, aby znów zaświecić jak europejska perełka. Jeśli nadal zastanawiasz się czy warto jechać na Ukrainę, odpowiem jednym słowem - WARTO! Tym bardziej teraz, przy obecnym kurskie hrywny. W jakim innym mieście zjadłbyś obiad w restauracji na Rynku za 17 złotych, lub napił się kufla tradycyjnie warzonego piwa za 4 złote. Trudno tu mówić o korzyściach płynących z wojny z Rosją, ale konflikt spowodował, że jest to najlepszy czas na odwiedzenie wschodniego sąsiada.
A jakie są Twoje spostrzeżenia na temat podróżowania po Ukrainie? Przeżyłeś wartą opowiedzenia przygodę czy może tereny za wschodnią granicą nie są dla Ciebie?
Bardzo ciekawy wpis. Nie miałam pojęcia, że drogi tam mogą być gorsze niż w Polsce, że kierowca autobusu może brać udział w przemycie i że niekoniecznie w kranie płynie woda całą dobę! Lwów w centrum ładny, ale jadąc tam bałabym się obrazu biedy, bo z tego co przeczytałam, może się zetknąć z ogromną zbaczając z turystycznych szlaków.
OdpowiedzUsuńDziękuję :) Też tego wszystkiego nie wiedziałam, dopóki nie zobaczyłam na własne oczy. A drogi mają fatalne! I tak nie widziałam tych najgorszych, ponieważ nie zapuszczałam się w głąb kraju. Tam podobno więcej dziur niż asfaltu :) Ukraina jest bardzo biedna (nie mówię tu o oligarchach), ale co najgorsze baaaardzo zaniedbana. Zabytki mają przepiękne, jednak minie mnóstwo czasu zanim odzyskają swój blask.
UsuńUkraina jest nadal przede mną, ale Lwów byłby jednym z miejsc, które zobaczyć bym chciała. W tym roku wyrabiam paszport, więc kto wie gdzie poniesie mnie los ;) Może i do Lwowa! Miasto z góry - na pewno bym się skusiła, bo zapewne o plecak martwić bym się nie musiała, bo słyszałam że hostele są mega tanie, więc nocleg bym miała zapewniony i przechowanie plecaka także ;)
OdpowiedzUsuńNa Ukrainie wszystko jest mega tanie! Bynajmniej dla nas Polaków. Taka miła niespodzianka w porównaniu z zachodnimi krajami, gdzie zwykle liczyłam każde euro :) Stołowaliśmy się tylko w restauracjach, pozwalaliśmy sobie na wszelkie zachcianki, a wydaliśmy naprawdę grosze :) Polecam kwas chlebowy! Piłam hektolitrami! :) Z tego co zauważyłam, Ukrainę albo się kocha, albo nienawidzi. Mnie Lwów się bardzo spodobał, pomimo ogólnego zaniedbania. Chętnie bym wróciła jeszcze raz.
OdpowiedzUsuńPo cichu planuję sobie wypad do Lwowa, ale mix mojej sytuacji zawodowej z sytuacją za wschodnią granicą stanowi mieszankę wybuchową, więc chyba się jednak nie zdecyduję na taką wycieczkę, a przynajmniej nie teraz. Ale miło było obejrzeć zdjęcia i przeczytać relację. Pewnie za wesoło w tym autobusie nie było, ale ja po takich "atrakcjach" i ochłonięciu stwierdzam, że przynajmniej jest co wspominać :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
My też mieliśmy opory przed podróżą. Tym bardziej, że trafiliśmy na nieco "elektryczny" moment. Masz rację! Początkowo autokarowe atrakcje traktowaliśmy z przymrużeniem oka, jednak aroganckie zachowanie kierowcy wkurzyło nas na maxa. No ale cóż, taka jest Ukraina. Teraz, po czasie, jest o czym opowiadać, a Wy macie o czym czytać :)))
UsuńPiękna podróż! Lwów od dawna jest gdzieś tam w zakamarkach mojej głowy, ze względu na swoją historię. Miasto jest piękne, co Twoje zdjęcia wspaniale oddają, a do tego dość blisko i łatwo tam dotrzeć. Mam nadzieję, że uda mi się tam niedługo dotrzeć. Pozdrawiam. :)
OdpowiedzUsuńZapraszam w imieniu miasta! :) Lwów jest faktycznie wyjątkowy i pełen atrakcji. Zawsze wybierając się gdzieś na weekend wydaje mi się, że ten czas będzie wystarczający, aby z lekka poznać miasto. I ZAWSZE wracam z uczuciem niedosytu :) Pozdrawiam!
UsuńSłyszałam już wiele dobrego o Lwowie, mój promotor zawsze mówił, że to jego ulubione miasto. Będę musiała się i ja wybrać :)
OdpowiedzUsuńKoniecznie! :) To była moja pierwsza wizyta na wschodzie i, pomimo wielu niedogodności i typowo wschodniego myślenia, bardzo mi się tam podobało. Jestem pewna, że i Ty byłabyś zadowolona :)
UsuńWe Lwowie byłam kilka razy, ale to zdecydowanie za mało. To miasto ma duszę i jakiegoś niewidzialnego opiekuna, który sprawia, że do tego miasta chce się wracać.
OdpowiedzUsuńO drogach ukraińskich nie będę pisała, ale wspomnę, że trzeba mieć dobre zawieszenie w aucie.
Na Ukrainie przerażały mnie wszędobylskie śmieci, które spokojnie rezydują przy poboczach dróg.
Ukraina jest piękna poprzez swoją historię i nasz sentyment do tego kraju. :))
Masz rację! :) Zazdroszczę Ci wypraw. Ja byłam tylko raz i bardzo chciałabym tam wrócić. Nawet pomimo przykrych sytuacji, jakie mnie spotkały, ogólnego zaniedbania, fatalnego stanu dróg i dziwnej ukraińskiej mentalności - to miasto ma w sobie jakiś magnes.
UsuńZ pewnym opóźnieniem, jednak wreszcie nadrabiam zaległości:) Świetny wpis! Wiesz, będziemy tu jeszcze kilka miesięcy, możemy to powtórzyć:)
OdpowiedzUsuńZ wielką chęcią! Nie wiem tylko co na to nasz pies :) Chociaż dzieciaki byłyby pewnie zachwycone :)
UsuńZ tymi drogami to zależy - w 2016 byłam autem we Lwowie i dalej na południe w stronę Mołdawii. Rzeczywiście masakra... W 2017 odwiedziłam również autem, ale Kijów i też na południe. Wybraliśmy tym razem inne trasy i okazało się, że na Ukrainie nawet autostrady mają! :)
OdpowiedzUsuńMy woleliśmy nie ryzykować :) Tym bardziej, że o fatalnym stanie ukraińskich dróg wiedzieliśmy od samych Ukraińców. Może następnym razem. Zresztą Kijów marzy mi się od dawna :)
UsuńSuper wpis. Warto było tutaj zajrzeć
OdpowiedzUsuń